niedziela, 16 września 2018

W tym filmie nie ma Boga - "Zakonnica"

Tygodnie mijają, na blogu pustka, a w między czasie pojawiła się okazja, aby obejrzeć najnowszy horror w kinie. Oczywiście chodzi mi o Zakonnicę (The Nun), która miała swoją premierę 7 września 2018 r. w Polsce. Jeżeli jeszcze nie widzieliście filmu, jeżeli jeszcze się zastanawiacie czy jest wart waszego czasu, zapraszam do lektury, a muszę przyznać, że jest o czym pomówić!

(https://geektyrant.com/)


"Najmroczniejszy rozdział napisano tutaj"


Tak głosi odważnie zwiastun filmu. Cóż, osobiście, niezaprzeczalnie muszę się z tym zgodzić, bo klimat tego dzieła jest tak ciężki, tak gęsty, że w każdej minucie seansu czułam jak ogromne, tłuste krople mroku i strachu, spadają na moje biedne czoło, po czym spływają po całym ciele aż do stóp. Próżno szukać choć odrobiny światła, nawet wśród ciepłego blasku pochodni oraz świec. Próżno szukać chociaż chwili wytchnienia od muzyki opętanych, nienastrojonych skrzypiec. Ciężko, no ciężko jest i widzom, i bohaterom tej "Zakonnicy". Sorry, taki mamy klimat! Reżyser dotrzymał obietnicy, tworząc spójny obraz wydarzeń, osadzonych w latach 50-tych, na rumuńskiej prowincji. Straszne, a zarazem piękne otoczenie "cieszy oczy". 

(https://www.kino.de/)


Gdzie jest krzyż?


WSZĘDZIE. Krzyż jest jedynym ratunkiem, krzyż jest jedyną nadzieją na przetrwanie w tym okrutnym miejscu. Krzyż jest tu kluczem, krzyż jest tu drzwiami, symbolem odwiecznej walki dobra ze złem, niezniszczalnej ochrony przeciw wszelkiemu złu. 

Symbolizm w tym filmie stanowi prawie najważniejszą rolę. Możemy w nim znaleźć wiele przemyślanych, pięknych (nie wiem czemu, ale tylko to określenie przychodzi mi do głowy) scen. Zaczynając od już wcześniej wspomnianego motywu krzyża, który ciągle zmienia się, przeistacza, a kończąc na prostym kontraście czerni i bieli, symbolizującym odwieczną walkę jasności z mrokiem.

Najważniejsza jednak okazała się nudna klasyka, czyli stosowanie jump scare'ów na każdym kroku. Być może chciano wykorzystać coś "bezpiecznego", co na pewno wypali, ale czy było warto? "Straszaki" na każdym kroku, potrafią przyprawiać o ból głowy, a wyżej opisany klimat oraz sceneria aż prosi się o zaserwowanie czegoś innego, czegoś kreatywnego. Przecież (z tego co pamiętam) w obu częściach Obecności, czy Annabelle dało się to dobrze zbalansować. 

(https://allhorror.com/)


Bezpieczne miejsce nie istnieje


Jeżeli myślicie, że za drzwiami klasztoru czy kościoła nic wam nie grozi, to jesteście niestety w błędzie. Dla zła nie ma żadnych granic, nie ma miejsc zakazanych. Dopadnie was wszędzie, jeżeli tylko zwątpicie w dobro i stracicie wiarę (a zło zawsze będzie dążyło do tego, aby tak właśnie się stało). Główni bohaterowie przeżywają to na własnej skórze, jednak mimo przeciwności losu, braku jakiegokolwiek azylu podejmują walkę. Poświęcając się, wiedząc, że to jedyne słuszne wyjście, protagoniści stają oko w oko z demonem, który drwi z nich na każdym kroku i przez którego nie trudno odrzucić wszystko, w co wcześniej się wierzyło. 

(https://geektyrant.com/)


Jak ja to przeżyłam?


Czy wyobrażacie sobie coś straszniejszego niż horror z niemieckim dubbingiem? Tak, jako że na razie stacjonuję w Aachen, trudno mi będzie obejrzeć coś w kinie z oryginalnym dźwiękiem i napisami. Traktuję to jednak, jako "doszkalanie języka". Fabuła na szczęście była na tyle prosta, że całość ogólnie była dla mnie zrozumiała. Nie ukrywajmy tego, ale ten film to obraz, obraz jest tu najważniejszy, straszaki i jeszcze więcej straszaków. Pod koniec filmu miałam naprawdę dość, po seansie czułam się powiedzmy jak po intensywnym spacerze. 

Niestety film, nie ma za dużo pozytywnych recenzji. Dzięki dosyć sporej reklamie, dużo ludzi spodziewało się czegoś WOW, a jak się okazało, producenci nie zaskoczyli nikogo kreatywnością i pomysłowością. 

Mimo wszystko, szczerze z ręką na sercu film mi się podobał. Jeżeli jesteście fanami "Obecności" czy "Annabelle" powinniście go obejrzeć, a czy wolicie na dużym ekranie, czy na prywatnym laptopie to już indywidualny wybór. 

Oczywiście twórcy dzieła otworzyli sobie furtkę na zrobienie części drugiej, czy się jednak zdecydują? Obecność ma dwa filmy, jest też potwierdzone info, że niedługo możemy się spodziewać Annabelle 3. Mam cichą nadzieję, że z tego też wycisną coś więcej, bo z tej mąki może wyjść całkiem dobry chleb! (oby tylko nie zapomnieć o szczypcie pomysłowości).

(https://www.hindustantimes.com/)


Szukaj na tym blogu

Warto przeczytać