piątek, 24 sierpnia 2018

Czy znacie Slendermana?

Ostatnia wizyta w kinie skłoniła mnie do napisania nowej recenzji, tym razem filmowej. Nie spodziewajcie się jednak typowego jak dla takich postów opisu filmu, czy opinii własnej, bo takie dzieło (do którego będę miała sentyment przez wiele lat, jak nie nawet do końca życia) zasługuje na coś innego oraz oryginalnego. Zobaczycie też, że Twór w reżyserii Sylviana White sam w sobie różni się od współczesnych horrorów, a źródłem jego fabuły jest intrygująca legenda z internetu. 

Slender man


To właśnie on będzie dzisiejszą gwiazdą recenzji. Również taki tytuł nosi horror, który miałam okazję obejrzeć w poniedziałek, w tym tygodniu. Dacie wiarę, że czekałam na ten film 8 lat? Zapytacie pewnie jak to możliwe? Chętnie wam odpowiem, ale żeby wszystko miało ręce i nogi, zacznijmy od początku. Kim lub czym jest Slender?

(https://www.spidersweb.pl/)

W późnych latach 80-tych XX wieku, w pewnym amerykańskim miasteczku, a także okolicach zaczęły znikać dzieci oraz nastolatki, pojedynczo, ale też całymi grupami. Nikt nie potrafił wyjaśnić tego koszmaru, policja była bezradna, gdyż na miejscach zdarzenia nigdy nie pozostawiono żadnych śladów ani poszlak. A jednak... 

Zwyczajny dzień w szkole, grupa młodzieży udaje się wraz z opiekunami na wycieczkę nieopodal lasu, który okala miasteczko. Niewinne przedsięwzięcie zamienia się w tragedię, gdy parę dzieci przepada bez śladu, nie wiadomo kiedy (prawdopodobnie odłączyły się od głównej grupy). Wezwani funkcjonariusze oraz opiekuni przeszukują najbliższe tereny, w tym las, jednak bezskutecznie. Historia się powtarza - brak śladów, dzieciaki przepadają jakby wyparowały. Po jakimś czasie od koszmarnego zajścia, jeden z opiekunów, który też wykonywał zdjęcia, przekazuje swoją fotografię zrobioną podczas felernej wycieczki, dla odpowiednich służb. Wszyscy są w szoku. Na zdjęciu oprócz idącej przed siebie młodzieży, w śród drzew widać jeszcze kogoś... Mężczyzna, nadnaturalnie wysoki oraz chudy. Jest ubrany w czarny garnitur, który zlewa się z czernią drzew na starej fotografii. Najbardziej jednak szokujące jest to, że postać nie ma zupełnie twarzy. Nie można dostrzec żadnego jej wyrazu, czy jakiegokolwiek jej elementu anatomicznego. 

W panice i przerażeniu, ludzie zaczęli odnajdywać również na innych, ostatnich zdjęciach swoich pociech tego samego mężczyznę. Zawsze skryty w cieniu, obok drzew, na placach zabaw, niedaleko szkół oraz przedszkoli. Informacje i plotki zaczynają krążyć wśród mieszkańców, a tajemniczą postać nazwano Slendermanem lub Slenderem (przez jego nienaturalnie rozciągniętą sylwetkę). 

Mówi się, że jeżeli go widzisz, to znaczy, że poluje na Ciebie. Na początku rozpoznawały go tylko dzieci, ale potem dorośli również zaczęli go dostrzegać wśród drzew, w pobliskim lesie. Jego ofiary przed zniknięciem śnią o nim w swych koszmarach oraz pogarsza się ich stan psychiczny. Oprócz tego, nasz jegomość zostawia w pobliżu kartki z tajemniczymi rysunkami...

Czy jakoś tak to leciało... No bo rzecz jasna to tylko i wyłącznie fikcyjna opowieść, tak zwana creepypasta. Pierwszy raz historyjka ta została upubliczniona na forum SomethingAwful. Oprócz tego jej autor, aby dodać nutę autentyczności, przygotował przerobione zdjęcia, które dodałam poniżej (dwie pierwsze). 

Czy jesteście wstanie odnaleźć Slendera? Sprawdźcie.

(http://pl.creepypasta.wikia.com/wiki/Slenderman)

(http://pl.creepypasta.wikia.com/wiki/Slenderman)


Po niedługim czasie Slenderman stał się "gwiazdą internetu". Nie dość, że był jedną z popularniejszych, fikcyjnych postaci na przeróżnych forach, a jego historia stawała się coraz głośniejsza, to w 2012 roku powstała o nim pierwsza gra komputerowa. Tytuł Slender: The Eigth Pages, królował między innymi na Youtube, ponieważ każdy na swoim gamingowym kanale chciał pokazać filmik, jak przechodzi "najstraszniejszą grę horror" próbując nie umrzeć na zawał. 

Gdy spojrzymy na obrazek poniżej (screenshot z gry), nie wydaje się jednak, że to może być w ogóle przerażające. Grafika nie była mocną stroną tej skromnej produkcji, ale klimat, MUZYKA oraz nieprzewidywalność rozgrywki brały górę i każdy kto chociaż trochę się wczuł, mógł poczuć wiele, niezbyt przyjemnych emocji, a po wszystkim spędzał nieprzespaną noc, pilnując oraz nasłuchując, czy przypadkiem Slender nie puka do jego drzwi. Zaraz po pierwszym tworze, zaczął się wysyp kontynuacji, czy modyfikacji gry. Slenderman straszył nie tylko w lesie, ale też w hospicjum, szpitalu, więzieniu, labiryncie, szkole oraz starych domostwach. Wykorzystując popularność nadnaturalnie wysokiego mężczyzny, powstały również jawne inspiracje, między innymi takie jak "Slendytubbies" (Tak...takie teletubisie, tylko, że straszne). Bardziej poważną, a przede wszystkim profesjonalniejszą grą o Slenderze była Slender: The Arrival, charakteryzowała się o wiele lepszą grafiką, ale też bardziej rozwiniętą fabułą. 

Jednak, czy starsza, czy nowsza gra, zawsze chodziło o to samo. Chodząc w mrokach nocy, z małą latarką, chodzimy po danym terenie i musimy znaleźć 8 kartek zostawionych przez Slendermana. Tylko w taki sposób uda nam się przeżyć. Zadanie na pozór łatwe, jednak sprawę utrudniał pojawiający się znikąd wysoki stwór, który potrafił zabić gracza w klika sekund. Jego obecnościom towarzyszyły zakłócenia pojawiające się na ekranie gry, gdy pojawiały się szare szumy...był blisko...

(http://slender-game.pl/)

Popularność gry postanowili w końcu wykorzystać filmowcy. Uwierzcie mi, od kiedy pierwszy raz usłyszałam o Slenderze, marzyłam, aby powstał na jego podstawie film! No i ten moment nastał w 2018 roku w sierpniu. Osobiście liczyłam na bardzo dużo od tej produkcji, chociaż wiedziałam, że może być kiepska...ale sentyment i miłość do Slendermana przyćmiła me oczy oraz racjonalne myślenie, a dzięki mojemu sentymentowi, w kinie oglądało mi się bardzo przyjemnie. 

Żeby nie było złudzeń: Film jako horror nie był zbyt straszny. Na próżno tu szukać nagłych, strasznych scen jakie fundują nam na przykład znakomite "Obecności", czy "Annabelle". Ta produkcja skupia się bardziej na pokazaniu psychozy jakiej doświadczają główni bohaterowie. To właśnie wyróżnia to dzieło od pozostałych. 

Jako "znawca" gier o Slenderze, dostrzegłam też w filmie wiele elementów z nimi związanych. Zaczynając od sceny z mrocznego lasu, gdzie aktorzy chodzą z dającymi słabe światło latarkami, obecnych karteczek z koszmarnymi rysunkami, aż po obraz starego, zniszczonego drzewa, które było jedną z lokacji w pierwszej grze. Końcowa scena, w której możemy podziwiać Slendera w całej jego krasie również bardzo mi się podobała, można powiedzieć, że satysfakcja 100%, dobry, poczciwy Slendy jakiego zapamiętałam. 

Jeśli chodzi o film, podsumowując: Moim zdaniem, większości wielbicielom horrorów może nie przypaść do gustu, ze względu na niższy "poziom strachu", jednak dla fanów gier, czy samej historii będzie oglądać się przyjemnie ze względu na odnajdywanie motywów i nawiązań zamieszczonych w produkcji.  Zaraz, zaraz...czy jedna z głównych aktorek nie wygląda jak dziewczyna z pierwszego zdjęcia z creepypasty? Ta w czarnych włosach, ciemnej bluzce i jasnych dzwonach, na wprost. Sprawdźcie ;)

(https://www.dreadcentral.com/)


Robiąc research o Slenderze w internecie, trafiłam też na ciekawy artykuł z antyradia, który miał miejsce po światowej premierze filmu. 

Faktycznie kiedy ogląda się zwiastun, a potem całość, można zauważyć, że kilka scen brakuje. Na początku myślałam, że reżyserowi po prostu nie spodobały się pewne fragmenty, więc je usunął z oficjalnej taśmy. Okazuje się jednak, że zgubione urywki były, uwaga, zbyt straszne! Zbyt straszne, to znaczy nieodpowiednie dla młodzieży. Wytwórcy chcieli dotrzeć do jak największej liczby odbiorców, dlatego musieli usunąć sceny nieodpowiednie dla młodszych widzów. Chcieli dobrze, no ale wyszło, jak wyszło. Film pierwotnie mógł być o wiele lepszy i straszniejszy, ale co zrobisz? Nic nie zrobisz... Prawdopodobnie reżyser musiał tak zrobić również ze względu na tragedię która miała miejsce w 2014 roku w Ameryce, jednak to już doczytacie sobie w tym artykule

Ten post jest i tak już wystarczająco długi...z resztą jak zwykle! Chyba już mnie znacie prawda? Osobiście zachęcam was do obejrzenia tego filmu, żebyście sami mogli ocenić. Szczerze muszę przyznać, że o ile w kinie podczas filmu się nie bałam, tak po powrocie do domu każdy cień w pokoju wyglądał jak Slender, a przy każdym niezidentyfikowanym dźwięku omal nie umierałam na zawał podejrzewając, że to już koniec i nigdy nie zagram na skrzypcach.

A czy wy znaliście Slendera? Czy może dopiero macie z nim do czynienia pierwszy raz? Napiszcie, czy graliście w gry :) Ja miałam swój krótki i straszny epizod razem z moją przyjaciółką Marzenką (pozdrawiam Cię ♥)

Do następnego! 👻


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szukaj na tym blogu

Warto przeczytać